sobota, 20 czerwca 2015

Czas podróży

Podczas dzisiejszych warsztatów przypominałam sobie jak miło spędziłam zeszły weekend. Na zaproszenie znajomej nauczycielki wraz z Anią byłam w Ostródzie. W tym pięknym mieście mogłam opowiadać o Burkina Faso zarówno w Kościele Chrześcijan Baptystów, jak i w dwóch szkołach: Zespole Szkół Zawodowych im. Petőfi jak i Szkole Mistrzostwa Sportowego
Czas spędzony w tym zakątku Polski był czasem niesamowitym. Słuchacze na prelekcjach - zarówno w kościele jak i w szkołach, byli bardzo zaciekawieni i zadawali całkiem sporo pytań. Dzięki ciepłemu przyjęciu i otwartym sercom czułam się tam jak u siebie w domu!


Dziękuję Bogu za możliwość mówienia o Burkińczykach! Wierzę, że ludzie, którzy słyszeli o życiu mieszkańców Pobe Mengao nie pozostaną obojętni na ich potrzeby. 

czwartek, 18 czerwca 2015

Wdzięczność

W moim życiu pojawiają się i są osoby, za które jestem wdzięczna Bogu. Na pewno zaliczyć do nich mogę moich przyjaciół, którzy wspierają mnie w każdej sytuacji, jaka zdarza się w moim życiu. Jedna z tych osób, to osoba bardzo szczególna dla mnie. Jest to Ania, która najbliższe lata swojego życia spędzi w Egipcie, w chrześcijańskim szpitalu w Asuanie. Jeśli jesteście zainteresowani tym co dzieje się w jej życiu - zapraszam na jej bloga
Jednak ten post chciałabym w szczególności dedykować moim rodzicom. Wspierają mnie od samego początku w moich działaniach na rzecz Afryki. Myślę, że moja pasja do misji i działania na rzecz innych osób jest rezultatem tego jak wychowywali mnie i moje rodzeństwo. Bardzo często podsuwali nam książki o misjonarzach w dalekich krajach, wraz z innymi dziećmi na Szkółce Niedzielnej modliliśmy się o misjonarza mieszkającego z rodziną w Papui Nowej Gwinei... Myślę, że m. in. te działania wszczepiły we mnie chęć pomocy innym, za co im dziękuję! 
Jednak... zawsze musi być jakieś ale. Cóż to takiego? Po prostu zwyczajnie brak czasu. Kiedy wyjeżdżam z pracy i jadę odebrać misyjne dokumenty, a z powodu korków nie daję rady ich odebrać - wiem, że mogę na nich liczyć. Nie rzadko korzystam z pomocy moich rodziców, jak choćby w zeszły weekend, kiedy to zbyt zajęta działaniem, zapomniałam o upływającym czasie... 
Okazują mi wsparcie nie tylko w tak prozaiczny sposób jak odebranie dokumentów, przewiezienie rzeczy misyjnych - po prostu są i wspierają mnie - duchowo i fizycznie, kiedy tylko jest taka potrzeba. Wiem, że służba w której działam nie byłaby tak efektywna dzięki pomocy moich rodziców i przyjaciół. Jestem wdzięczna Bogu za każdego z Was! 


czwartek, 11 czerwca 2015

Kiedy technika zawodzi

Dzisiaj prowadziłam prelekcję dla uczniów klasy III a w Gimnazjum im. Karola Miarki w Chełmie Śląskim. Udało mi się ominąć korki i dojechać do szkoły na czas. Weszłam do klasy, wyciągnęłam laptopa z torby, by podłączyć się do rzutnika i zacząć prelekcję... Coś niestety nie zadziałało :( Wiedząc, że nie mam zbyt wiele czasu - godzina lekcyjna to 45 minut, kto uczy, ten wie, jak czas płynie szybko - rozpoczęłam prelekcję. Pomimo pomocy nauczyciela, który mnie do szkoły zaprosił i podłączania trzech różnych laptopów w międzyczasie, prelekcja odbyła się w formie pogadanki, a zdjęcia uczniowie zobaczą za tydzień. 
Dużo trudniej mówi się bez zdjęć, do których można się odnieść. Jednak taka prelekcja ma swoje plusy. Jakie? Młodzież zadaje dużo więcej pytań. Dzisiejsi słuchacze wykazali się dużą wrażliwością, pytając o życie mieszkańców czy też nasze odczucia/ obawy podczas takich wyjazdów.
Podczas gdy mówiłam o Pobe Mengao i naszej działalności, od razu przypomniała mi się sytuacja, która miała miejsce podczas jednego z wyjazdów. Grupa wolontariuszy wyświetlała w różnych miejscach film "Jezus". Mieli własny generator, laptop, rzutnik... z powodu gorąca, film się zacinał, czasami leciał od nowa... ale wszyscy oglądali zafascynowani. Zainteresowanie filmem było większe niż pojawiające się "drobne" problemy techniczne. 
Dzisiejsze wydarzenie i to, o którym słyszałam od znajomych pokazuje mi jak bardzo jesteśmy zależni od techniki. Wiem też, że na pewno nie cechuje mnie tak wielka cierpliwość jak mieszkańców Burkina Faso! 

A na takim telewizorze oglądałam w 2008 roku film z pogrzebu króla





poniedziałek, 1 czerwca 2015

Dzień Dziecka

Dzisiaj Dzień Dziecka :) Pamiętacie? Świętujecie..? Myślę, że na pewno. Albo jest to Twoje święto albo Twoich dzieci. Są jednak państwa, w których to święto obchodzi się w innym czasie... Są też i takie, w których o tym dniu jedynie się opowiada. Do takich niestety należy Burkina Faso. Tam dzieci od najmłodszych lat pracują, pomagają swoim rodzicom w domowych obowiązkach czy też w utrzymaniu rodziny. Zdarza się, że dzieci nie chodzą do szkoły, pomagają rodzicom w pracy lub same pracują  - w nielegalnych kopalniach złota. Wydrążone w ziemi tunele i chodniki, tzw. biedaszyby są wąskie, a małe dzieci łatwiej się w nich poruszają niż dorośli. Oczywiście, brak zabezpieczeń często doprowadza do groźnych wypadków. 

I właśnie z powodu tych dzieci (i pewnie wielu innych na świecie) chciałam Wam życzyć otwartych serc! Życzę Wam, żebyście dostrzegali potrzeby innych, zwłaszcza tych najmłodszych. Wykorzystujcie możliwości jakie posiadacie, by nieść ratunek. Niech Bóg, który jest Stwórcą nas wszystkich porusza Twoim i moim sercem :)
A na zachętę - porcja uśmiechu


czwartek, 28 maja 2015

Dziękujemy!!!

Dziękuję za każdy komplet bielizny, za każdy biustonosz, każdą parę majtek! :)
Polki - jesteście niesamowite! To jak włączyłyście się do akcji, z jaką ochotą zbierałyście bieliznę pokazywało jak bardzo Wasze serca są wyczulone na potrzeby innych. Dziękuję już teraz w imieniu kobiet, które o bieliznę prosiły. Dziękuję również Polakom - mężczyznom, którzy wspierają wysyłkę bielizny do Burkina Faso oraz tym, którzy swoją osobą starali się nagłośnić akcję. 

W najbliższych dniach bielizna z całej Polski (i nie tylko) dotrze do Dzięgielowa. Postaramy się przedstawić podsumowanie akcji, trochę liczb i cyfr, które świadczą o wielkim sercu ofiarodawców. 



Jeżeli dopiero teraz usłyszałeś/ usłyszałaś o kampanii i chcesz odpowiedzieć na tą szczególną prośbę mieszkanek Pobe Mengao, możesz pomóc nam w wysłaniu zebranej bielizny do Burkina Faso. Pod tym linkiem znajdziesz niezbędne informacje.

wtorek, 19 maja 2015

Trochę rozgłosu akcji nie zaszkodzi

Życie w Polsce jest tak różne od tego w Burkina Faso. Co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości. W trakcie wyjazdów staramy się dostosowywać do warunków panujących na miejscu. A co robimy w Polsce? Różne akcje, które mają na celu:

  • niesienie pomocy mieszkańcom Pobe Mengao
  • uświadamianie Polakom, że inni ludzie potrzebują ich pomocy
  • zwiększanie wrażliwości społecznej
Nasze działania prowadzimy w różny sposób. Wygłaszamy prelekcje w szkołach, prowadzimy wernisaże w Domach Kultury, odwiedzamy Kościoły i Wspólnoty. Cenię sobie również czas, kiedy mogę porozmawiać osobiście z kimś, kto interesuje się losem mieszkańców Pobe. 

Dzięki "Sekretnej Misji Kobiet" udało nam się dotrzeć do szerokiego grona Polaków. Nie tylko poprzez prelekcje, stronę internetową, wywiady dla radia, ale również przez materiały telewizyjne. 
Poniżej linki do materiałów, które już wyemitowano, ale to nie koniec niespodzianek... 
Wierzę, że sytuacja mieszkańców wioski, pozbawionej tak wielu oczywistych dla nas wygód poruszy Wasze serca i zapali do działania!
Zapraszam do oglądania materiałów z Dzień dobry TVN oraz z programu Między Niebem a Ziemią, TVP1 (od 9 minuty 17 sekund)!

 


wtorek, 12 maja 2015

podróże małe i duże

Co jakiś czas wyjeżdżam do Burkina Faso. Mój najdłuższy wyjazd trwał miesiąc. W trakcie pory deszczowej, wprawdzie dość suchej, ale i tak było sporo przeżyć. Wszędobylskie muszki i komary tylko czyhają na kawałek odsłoniętej skóry! Są bardzo cierpliwe. Latają wokół, gdy ma się wolne ręce by je odgonić. Ale spróbujcie tylko zająć obie ręce. Pojawiają się, czasem nie wiadomo skąd :( Te, których najbardziej się obawiam, to tzw. "tantaride" (przepraszam wszystkich wiedzących o jakie owady się rozchodzi. Nie znam ich poprawnej nazwy, nie spotkałam ich w żadnym innym kraju). Duże, czarne owady pojawiają się po zmroku. Atakują w miejscach oświetlonych. Przylatują i siadają na odkrytym kawałku ciała lub na ubraniu. A potem, gdy spróbuje się je zrzucić wydzielają parzący płyn. Tworzą się rany jak po oparzeniu. Często zastanawiałam się, czemu dorośli są tak bardzo poparzeni ogniem. Błąd. Ich blizny, to wynik walki z owadami, które atakują znienacka...
Tutaj miało znaleźć się zdjęcie rany na nodze/ ręce,
która często powstaje po ukąszeniu komara lub innych owadów.
Poza wyjazdami do BF bardzo często podróżuję w kraju. W zeszłym tygodniu miałam możliwość mówić o Pobe Mengao i jego mieszkańcach w Gimnazjum nr 1 w Mysłowicach. Uczniowie słuchali i zadawali pytania. Lubię ten moment, kiedy pokazuję zdjęcia uczniów ze szkoły w Pobe Mengao (klasy w jakich się uczą, domy w jakich mieszkają), a dzieci i młodzież z Polski zaczyna rozumieć, że w porównaniu do wielu osób na świecie mają się wspaniale. Na ich twarzach pojawia się nagle większe zrozumienie świata, który ich otacza. I mimo tego, że dzwonek na przerwę podrywa ich z krzeseł, wiem, że przez jakiś czas w ich pamięci pozostaną zdjęcia jakie widzieli, słowa, które słyszeli. Będą doceniać to co mają i staną się bardziej wrażliwi na potrzeby innych. 

Uczniowie Gimnazjum nr 1 w Mysłowicach w tym miesiącu mają możliwość oglądania wystawy "Oblicza Afryki - oblicza życia", która gości w ich szkole. Wierzę, że ich serca będą poruszone!