niedziela, 24 września 2017

A może tak nową pralkę?

Po powrocie do domu z kolejnej podróży służbowej wypakowałam swoją walizkę, posegregowałam ubrania i postanowiłam zrobić pranie. Ustawiłam godzinny program i zagłębiłam się w pracę. Dopiero po trzech godzinach dotarło do mnie, że z pralką są jakieś problemy, a moje ubrania nie mają najmniejszych szans na wypranie. Cóż robić? Wypróbowałam wszystkie znane mi sposoby przywrócenia jej do życia, co nie przyniosło żadnych efektów. Jako, że pralka nie jest moja a właściciela mieszkania, następnego dnia rano poinformowałam go o zaistniałym problemie. Zastanawiałam się, czy to ja mam wzywać fachowca do naprawy, czy to on kogoś zawiadomi. Cóż, po kilku godzinach dostałam odpowiedź: "Jutro po południu przywiozę nową pralkę. Będziesz w domu?" 
Tak po prostu. I chociaż bardzo podoba mi się to, że w mojej łazience stanęła nowa pralka, to jednak wraz z moją koleżanką zaczęłyśmy zastanawiać się nad całą historią. Cóż to jest kupić nową pralkę? Nic :) Dla mnie. Dla właściciela  tego mieszkania tym bardziej. Dla moich znajomych również. Ale... czy dla wszystkich? Niestety nie. Część z nich musiałaby oszczędzać kilka lat, by pozwolić sobie na taki zakup. A nawet już po jej zakupieniu mogłoby się okazać, że są to pieniądze wyrzucone w... piasek. Bo jeśli nie ma wody i prądu, to jak pralkę uruchomić? Nijak. 
W Pobe Mengao nie ma ani jednej pralki automatycznej. Wszystkie kobiety ubrania piorą ręcznie. Tryb prania - super oszczędny, bo przecież wody mało. I chociaż wiem, że to dla nich jedyna metoda zrobienia prania, to i tak się buntuję. Bo same to pranie muszą zrobić, wodę przynieść. Dobrze, że chociaż słońce pali tak mocno, że z suszeniem ubrań problemu nie ma.