środa, 17 września 2014

"Nasarrah"

"Nasarrah, nasarrah!" - krzyczy tuż za mną gromadka dzieci. Gdy odwracam się do nich, uśmiecham i macham, część z nich uśmiecha się w odpowiedzi, inne uciekają. Kiedy pierwszy raz w 2007 roku w Burkina Faso usłyszałam tę nazwę zapytałam znajomego, co oznacza. W odpowiedzi usłyszałam, że tak tu nazywają białych. Lata mijały, a okrzyk "Nasarrah" zawsze wzbudzał na mojej twarzy uśmiech. 
W międzyczasie sytuacja na świecie zmieniła się nieco. Docierają do nas informacje o ciężkich prześladowaniach w różnych krajach. Na różnych stronach można przeczytać o tym, gdzie chrześcijanie cierpią największe prześladowanie. 
Przeglądając profil organizacji Głos Prześladowanych Chrześcijan na jednym z portali społecznościowych natknęłam się na informacje: "W utworzonym przez siebie Państwie Islamskim terroryści z ISIL oznaczyli domy chrześcijan arabską literą „N” od słowa „Nasarrah”, czyli chrześcijanin." Zachęcano również ludzi, którzy są chrześcijanami, by identyfikowali się z prześladowanymi, używając zdjęcia arabskiej litery N jako swoje zdjęcie profilowe. Pewnie wielu z Was przeczytało tę informację na tej lub innej stronie, bo przez jakiś czas było o tym głośno. 
Poznałam w końcu prawdziwe znaczenie tego słowa. I zaczęłam się zastanawiać. Co to dla mnie oznacza? Przez jakiś czas myślałam, czy podzielić się z Wami moimi przemyśleniami... I mimo, że pewnie tego nie widać, zastanawiałam się naprawdę długo, czy o tym pisać. 
1. Zrozumiałam, że cokolwiek byśmy nie powiedzieli, dla mieszkańców Burkina Faso biali to nie tylko ludzie bogaci, ale i chrześcijanie. Niby nic wielkiego. Ale... pomyślmy przez chwilę. Nie wszyscy 'biali' to ludzie uczciwi, czy też wyznający wartości chrześcijańskie. Co z tego? Dla części Burkinabe, obraz chrześcijanina jest spaczony, ponieważ widzieli białych, którzy zachowywali się tak, że trzeba się zaczerwienić, słysząc o tym (wiem, Afrykańczycy też potrafią się tak zachować, nie patrzę na nich bezkrytycznie). Biały=chrześcijanin. Tylko część społeczeństwa zdaje sobie sprawę jak jest naprawdę. Ta część to chrześcijanie, a ich zdanie nie jest brane pod uwagę przez większość.
2. Czy chcę się w tak oficjalny sposób utożsamiać z prześladowanymi? Wiadomo, że jeśli coś wrzucasz do Internetu, musisz liczyć się z tym, że będzie to widoczne dla każdego. Jestem chrześcijanką,  nie wstydzę się tego. Ale czy trzeba tak dokładnie o tym wszystkich informować? A co, jeśli wyjadę do jakiegoś kraju, gdzie 'wyznawcy innych religii' nie lubią chrześcijan? A jeśli w naszym kraju nagle zmieni się sytuacja (nie zakładam, ale co jeśli..)? Przychodzi mi na myśl tylko jedna odpowiedź, werset z Ewangelii Mateusza 10:33
Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.
Nie wiem, jak Was, ale mnie to słowo porusza. Nie wiem, czy stosuję go dobrze w odniesieniu do tej konkretnej sytuacji, ale chcę świadomie włączyć się w tę akcję. Bez uników. Z pełnymi konsekwencjami, jeśli kiedyś będą. A Was drodzy czytelnicy zachęcam do tego samego!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz